Skip to main content Skip to page footer

Strategia na kryzys - praca i dialog [opinia]

W pokornym podejściu do trudnych doświadczeń kryzysu szczególnego znaczenia nabiera zarówno to, co pragniemy wprowadzać w życie (jakie reformy), jak i to, w jaki sposób zamierzamy to robić – demokratyczny i angażujący jak największą część społeczeństwa - czy nieco „autorytarny” (odgórny). Pójście w stronę rozwiązań odgórnych oznacza większe społeczne koszty w przyszłości - pisze Konrad Ciesiołkiewicz – przewodniczący Komitetu Dialogu Społecznego KIG.

Nikt już nie ma wątpliwości, że pandemia koronawirusa jest największym kryzysem ostatnich trzydziestu lat. O ile na teraz robimy, co możemy, żeby poradzić sobie z dramatyczną sytuacją bez precedensu. Z porażającymi statystykami ze świata, z kolejnymi ofiarami w Polsce, z brakiem sprzętu w szpitalach, z izolacją, ze szkołą on-line i wszelkimi trudnościami, jakie ze sobą niesie, o tyle za kilka miesięcy mierzyć będziemy się z konsekwencjami tego kryzysu, których dziś nikt do końca przewidzieć nie potrafi. Sytuacja, przez jaką właśnie przechodzimy znajduje swoje – niestety – idealne odzwierciedlenie w podręcznikach psychologii. Do tego stanie się doświadczeniem ogólnonarodowym, a nawet szerzej – ogólnoświatowym. Nikt nie potrafi precyzyjnie powiedzieć, dokąd zaprowadzą nas jej skutki. Wiemy jednak, że będą one prowadzić do całego szeregu innych kryzysów o różnym zasięgu: osobistych, społecznych, potężnego kryzysu ekonomicznego, a być może także do niespodziewanych przemian politycznych. Już dzisiaj – na przykładzie Wielkiej Brytanii i Chin – możemy mówić o radykalnym wzroście przypadków przemocy domowej oraz liczby rozwodów wskutek powszechnej kwarantanny. Nie możemy zapomnieć o tym, że każdego dnia bombardowani jesteśmy obrazami i wiadomościami o liczbie ofiar, o zagrożeniu zdrowia i życia swojego i bliskich. Krajowa Izba Gospodarcza szacuje, że pracę w Polsce stracić może milion ludzi, a niektóre z organizacji wskazują nawet na trzy miliony. W bezpośrednim przełożeniu na rodziny oznacza to pozbawienie kluczowych zasobów finansowych, a w konsekwencji także obniżenie samooceny i społecznego statusu dla kilkunastu milionów Polaków. Szef Polskiego Funduszu Rozwoju ocenił, że polskiej gospodarce grozi cofnięcie się o trzydzieści lat.

Pełna treść