Skip to main content
Search form

Materiały

Doświadczenia firm rodzinnych pomogą wyleczyć choroby polskiej pracy


Praca dzisiejsza wymaga dużo więcej, a i ludzie od pracy oczekują dziś dużo więcej. Jeśli ma mieć sens i wartość, musi dawać coś ponad zapłatę. Doświadczenia firm rodzinnych mogą się tu okazać niezwykle cenne - pisze Dariusz Duma z Family Business Network.

Osoby urodzone i dorastające w Polsce niewiele miały okazji, żeby usłyszeć o pracy w pozytywnym kontekście. Biblia pokazuje pracę jako trud i mozół, którymi Bóg nas pokarał, wyganiając z raju. Wystarczy do tego dołożyć okrutne wizje pracy zaszyte w doktrynach totalitaryzmów XX wieku: nazistowskie hasło „praca czyni wolnym" umieszczane na bramach obozów śmierci i komunistyczne pojmowanie pracy jako przymusowej służby społeczeństwu, nieuchronnie prowadzące do wyzysku, niesprawiedliwości i alienacji. Zdrowa teologia powie, że przez pracę włączamy się aktywnie - jako pomocnicy Boga - w dzieło tworzenia świata, ale z ilu ambon w Polsce możemy usłyszeć takie oświecone idee? Pracowici to są protestanci, ewentualnie Żydzi. My mniej, chyba że za granicą i na krótko, za wyjątkowo atrakcyjną zapłatę.

Owszem, entuzjazm do pracy stanowił element rewolucji przedsiębiorczości lat osiemdziesiątych. Wówczas poczuliśmy wolność, poczuliśmy, że jesteśmy u siebie i możemy pracować dla siebie. Nasz los wreszcie należał do nas i od nas zależał. Niepodległość pracy. Zerwaliśmy z komunistyczną urawniłowką, tak celnie ujętą w powiedzeniu „czy się stoi, czy się leży, to wypłata się należy". Pojawiła się premia za pracowitość i realne osiągnięcia. Były jednak i patologie - premia za cwaniactwo i pokusa, by ukraść pierwszy milion. Poza tym dominowały folwarczne stosunki pracy, dworski styl zarządzania, w którym trudno o szacunek i partnerstwo. A to z nich mogłoby się rodzić autentyczne zaangażowanie i innowacyjność.

Dziś w wielu miejscach mamy ucieczkę w „bierność, mierność, wierność", a młode pokolenie dość ostentacyjnie - i chyba trafnie - wytyka nam, swoim rodzicom i dziadkom, że oddaliśmy pracy tak dużo, a w zamian nie tylko nie dostaliśmy nic, ale jeszcze zaniedbaliśmy siebie i rodzinę. Miał rację ks. Józef Tischner gdy mawiał, że „polska praca jest chora". Nadziei na jej uleczenie upatrywał w solidarności i „Solidarności". Wygląda na to, że pierwsza Solidarność nas rozczarowała - nie jesteśmy demokratycznym, obywatelskim, pracowitym społeczeństwem wolnych ludzi, którzy angażowaliby się w budowanie wspólnej przyszłości dla siebie i swoich rodzin, chętnie dzieląc się owocami swojej pracy z tymi, którym trudniej.

Dlatego na nowo powinniśmy się zastanowić nad chorobami polskiej pracy. Wrócić do myślenia nad jej sensem i etosem. Może na nowo zdefiniować, zrozumieć i zrealizować tę solidarność, której potrzebę czuliśmy i w której pokładaliśmy tyle nadziei.

Zacznijmy od rozumienia pracy. Nie można już dzisiaj „chodzić do roboty" - wrogiego miejsca, w którym oddajemy swój czas i energię „obcym", otrzymując za to pieniądze. Praca dzisiejsza wymaga dużo więcej, a i ludzie od pracy oczekują dziś dużo więcej. Jeśli ma mieć sens i wartość, musi dawać coś ponad zapłatę - pragniemy angażować się w działania, które zaspokajają nasze potrzeby, także te wyższego rzędu, i generować wartości: osiągnięcia, współpracę, atmosferę, emocje, dorobek, dumę, poczucie przynależności i sprawstwa.

Praca to nie tylko pomnażanie majątku. Nie tylko etat, śmieciówka czy samozatrudnienie. Oczywistością jest dziś dla nas potrzeba pracy nad sobą, nad relacjami, nad rodziną, a nawet „praca nad pracą" - żeby dobrze zorganizowany i przemyślany wysiłek uskrzydlał do życia, czynił je wartościowym i szczęśliwszym.

Jestem filozofem, doradcą i przedsiębiorcą rodzinnym, dyrektorem wykonawczym polskiego oddziału stowarzyszenia FBN - Family Business Network. Wierzę w wartość sensownej pracy jako narzędzia rozwijania talentu, budowania dobrobytu, osiągnięć, poznawania siebie i innych, odnajdywania swojego miejsca w życiu i odkrywania własnej wartości. Firmy rodzinne są tu w uprzywilejowanej pozycji, bo od pokoleń i na pokolenia rozumieją potrzebę pracy, która daje wartość - rodzinie i firmie. Pracy odpowiedzialnej - nad dziedzictwem, które otrzymujemy od przodków i nad tym, co przekażemy naszym potomkom. Czy da się takiej „zdrowej" pracy nauczyć na poziomie całego społeczeństwa? Mam nadzieję, że tak. Doświadczenia firm rodzinnych mogą się tu okazać niezwykle cenne. Pracujmy nad pracą.

Dariusz Duma