Skip to main content
Search form

"Nie jestem twoim murzynem", czyli kino obywatelskiego niepokoju

Dokumentalny film Raoula Pecka opowiada o historii rasizmu w Ameryce, pełen dosadnych cytatów, powinien stać się lekturą obowiązkową dla społeczeństwa obywatelskiego. “Nie jestem twoim murzynem” rozprawia się z istotą człowieczeństwa i stanowi wciąż aktualne przesłanie dla ciebie, biały człowieku.


James Baldwin, powieściopisarz i eseista, postanowił opisać historię trzech afroamerykańskich aktywistów: Medgara Eversa, Malcolma X i Martina Luthera Kinga. Wszystkich trzech Baldwin znał osobiście, razem walczyli o prawa Afroamerykanów, choć każdy wyznawał inne metody walki. Wszyscy trzej zostali zamordowani. I choć Baldwin, który zmarł w 1987 r., nigdy nie dokończył swojej książkę i jej siłą rzeczy nie opublikował, zostawił po sobie 30 stron skryptu, które wystarczyły reżyserowi Raoulowi Peckowi, by stworzyć jeden z najbardziej poruszających filmów dokumentalnych o historii rasizmu w Ameryce - historii, która jeszcze się nie skończyła.

Biali ludzie wynaleźli "czarnucha" i muszą zadać sobie pytanie dlaczego. Od tego zależy przyszłość tego kraju.

Film Raoula Pecka to prawie 1,5 godzinne przemówienie Jamesa Baldwina, który za pomocą niezwykle trafnych spostrzeżeń, mądrych i często ocierających się o filozoficzne wykładnie tez, tłumaczy istotę walki z segregacją rasową. W roli lektora występuje Samuel L. Jackson, którego ton głosu porusza jak nigdy dotąd - spokojny i mocny, wyrażający przemijającą bezsilność, czasowe zwątpienie i skumulowany gniew. W każdym z tych przemówień, James Baldwin przekonuje, że tu nie chodzi o walkę o pozorne równouprawnienie, o kolejne ustawy mające zmusić do respektowania praw człowieka. Należy walczyć o zmianę języka, sposób postrzegania swojego współobywatela. On walczył o przyszłość Ameryki - kraju, w którym urodził się i wychował. Głęboko wierzył, że od stosunku do Afroamerykanów zależy przyszłość Ameryki. - To nie jest problem rasowy, to problem czy spojrzysz na swoje życie i kraj, weźmiesz za niego odpowiedzialność i postarasz się go zmienić - mówił.

James Baldwin swoją opowieść zaczyna od okresu dorastaniu, od momentu, kiedy zdał sobie sprawę, że nie jest biały. O tym, że jest czarny, czyli gorszy, dowiedział się później. Ten moment w jego życiu ukształtował go na lata. Jego idole z dzieciństwa z czasem stali się antybohaterami. Uderzające jest zestawienie, które przygotował dla widza Raoul Pecka. Obok głównego wątku, czyli historii lat 60., dostajemy fragmenty filmów, które opowiadają o rzezi Indian, niewolnictwie, są sceny z “Chaty wuja Toma” czy “King Konga”. Widzimy jaki wpływ na utrzymaniu wizerunku „czarnucha” miała postępująca komercjalizacja życia, popkultura, reklamy, programy rozrywkowe. Baldwin i Peck dają nam do zrozumienia, że “historia murzynów w Ameryce, to historia Ameryki. To nie jest ładna historia”.

Potrzebowali nas do zbiorów bawełny, ale teraz już nas nie potrzebują. Teraz nas nie potrzebują, więc wymordują nas wszystkich, dokładnie tak jak zrobili to z Indianami.

"Bóg wybacza morderstwa, wybacza cudzołóstwo. Ale jest bardzo zły, właściwie pomstuje wszystkich, którzy się integrują” - te słowa padają z ust białej kobiety, kiedy segregacja rasowa miała zostać w końcu zakazana, co spotyka się z protestami rasistów. 15-letnią Dorothy Counts była jednym z pierwszych czarnych uczniów, którzy zostali przyjęci do “białej” szkoły. Codziennie w drodze na lekcje była opluwana i wyzywana, a w czasie wieców żądających utrzymania segregacji rasowej powiewały transparenty ze swastyką i napisem “Biała siła” i obok “Mieszanie ras to komunizm”. Kilka lat później z oficjalną wizytą do domów czarnoskórych Amerykanów udaje się gubernator generalny Robert Kennedy. Zostaje poproszony o namówienie swojego brata, prezydenta Stanów Zjednoczonych, do udziału w marszu do szkoły z czarnym dzieckiem, co miałoby pokazać, że każdy kto pluje na to dziecko, pluje na cały naród. Robert Kennedy odmawia mówiąc, że byłby to “nic nieznaczący moralny gest”.

Dociera do nas, że to nie są wyimaginowane obrazy, to wydarzyło się naprawdę. Raoul Peck przeplata archiwalne zdjęcia i filmy z lat 60. z obrazami, które dzieją się tu i teraz. Widzimy zamieszki w Birmingham w 1963 roku i zamieszki w Ferguson z 2014 roku po zabójstwie przez policjantów nastoletniego czarnoskórego, nieuzbrojonego i niewinnego chłopca.

Kiedy Żydzi podnoszą broń, albo Polacy, albo Irlandczycy lub jakikolwiek biały człowiek i mówi: daj mi wolność albo śmierć, to cały biały świat klaszcze. Kiedy czarny mówi dokładnie to samo, słowo w słowo, to staje się kryminalistą.

Medgar Evers, Malcolm X i Martin Luther King zapłacili życiem za to, że wytoczyli walkę rasizmowi. Żaden z nich nie dożył czterdziestki. Trzeba przyznać, że James Baldwin oddał im przepiękny hołd. Nie tylko dlatego, że ukazuje ich bardzo osobiście i z wielkim szacunkiem, ale przede wszystkim dlatego, że pokazał obraz godnego, odważnego, niezłomnego (Afro)Amerykanina.

Świat nie jest biały, nigdy nie był, nie mógł być. Biali ludzie z człowieka o innym kolorze uczynili “czarnucha”. Dlaczego? To pytanie trzeba w końcu zadać.

 

Przeczytasz też tutaj